Od razu wpadły mi w oko piękne odcienie lakierów - przywoływały na myśl zbliżające się wakacje.
Nie myśląc długo, wybrałam się do salonu i w moich rękach znalazły się dwa odcienie - liliowy i piękna limonkowa zieleń.
Dziś w roli głównej - fiolet :)
Jakie są moje wrażenia? Czy lakiery zdobyły moje serce?
Zapraszam na post!
Przyznam szczerze, że ostatnio rzadko sięgałam po lakiery marki Inglot. Kiedyś były moimi ulubionymi ze względu na bogatą paletę kolorystyczną, a później nieco zeszły na dalszy plan. Tak czy inaczej, z nieukrywaną ciekawością chętnie do nich wróciłam.
Kolekcję uzupełniłam o letnie kolory - zieleń mogłyście już oglądać na profilu na Facebook'u (TU), dziś czas na piękny liliowy. Wcześniej jednak moja opinia o tej kolekcji :)
Kolekcja lakierów Inglot Aquarelle składa się w sumie z pięciu pastelowych odcieni:
- #394 liliowy
- #395 pudrowy róż
- #396 limonka
- #397 turkus
- #398 błękit
Cena lakierów: 26 zł za buteleczkę (15 ml)
Na żywo kolory określiłabym jako neonowe pastele. Są piękne i intensywne, nie tak rozbielone jak klasyczne pastele. Myślę, że mogą się podobać wielbicielkom mocniejszych odcieni.
źródło: www.inglot.pl |
KRYCIE
Lakierami dobrze się maluje, całkiem nieźle kryją już przy jednej warstwie (ale nie jest to pełne krycie). Konieczne jednak są 2 warstwy żeby przykryć ładnie wszystkie prześwity i wyrównać kolor.
WYGODA MALOWANIA
Dla mnie osobiście pędzelek mógłby być nieco szerszy, mam dosyć dużą płytkę paznokcia więc musiałam się nieco namachać :) Są to jednak moje osobiste preferencje - dla niektórych za grube pędzelki są niewygodne także zostawiam tę kwestie Waszej indywidualnej ocenie.
TRWAŁOŚĆ
Tutaj przyznam szczerze mogłoby być lepiej :( Manicure bez zarzutu trzymał się 3 dni (używałam Seche Vite do utrwalenia). Po tym czasie zaczęły pojawiać się drobne odpryski na końcówkach paznokci. Szkoda - bo manicure na prawdę był efektowny i chętnie nosiłabym go dłużej.
Ogólne wrażenia: piękna kolekcja ciekawymi odcieniami lakierów, które zrekompensowały nieco dla mnie słabszą trwałość.
Dzisiejszy manicure to połączenie stonowanej czerni i liliowego lakieru Inglot #394.
Zdobienie pochodzi z płytki Der-13.
Jak podoba się Wam takie połączenie? Macie może lakiery z kolekcji Aquarelle?
-E-
nigdy nie lubiłam inglota bo trwałość ma tragiczną, ale Twoje mani mi się podoba bardzo :) trzeba im przyznać, że mają ładne kolory :)
OdpowiedzUsuńmnie właśnie przekonały kolory, ciekawa też byłam czy się jakość nie poprawiła ostatnio,no ale niestety nie było najlepiej w tym względzie :(
UsuńNie lubię ich lakierów właśnie za słabą trwałość. Ale mani jest prześliczne!
OdpowiedzUsuńJaki masz stempel i jak Odbijasz bo mam krótsze od Ciebie pazurki i juz mi ciężko odbić cały wzór. Na końcówkach paznokci wzór często się nie odbija...;(
mój stempel to taka klasyczna podróba kanda :) najczęściej przy stemplowaniu po prostu wciskam paznokieć w stempel - mam wtedy lepszą kontrolę nad tym czy wzorek pokryje całą płytkę :) nie zawsze wyjdzie idealnie ale przy długich paznokciach taki sposób jest dla mnie najlepszy. poza tym mam dosyć twarde paznokcie, więc nie uginają się przy stemplowaniu i to znacznie ułatwia sprawę :)
UsuńTeż dawniej bardzo lubiłam lakiery z Inglota ale od pewnego czasu już ich praktycznie nie używam.. Chyba zmienili formułę bo teraz totalnie nie trzymają mi się na paznokciach. Kolorki i zdobienie wygądają bardzo fajnie :)!
OdpowiedzUsuń